się nadziwić, jak wiele czasu i energii ludzie wokoło poświęcają takiemu nieboszczykowi. Umarł tuż przy cmentarnym murze, ale przejechał jeszcze wiele kilometrów i wiele go jeszcze spotkało, zanim w końcu wrócił prawie na to samo miejsce. Najpierw karetka zabrała go do miasta, do kostnicy. Potem w zakładzie pogrzebowym umyli go, ufryzowali, ogolili i podmalowali, potem karawan przywiózł go do domu, gdzie leżał w otwartej trumnie cały dzień. Każdy mógł tam pójść i zobaczyć, jak wygląda stary Pawlik, chociaż wszyscy go dobrze znali, a w tej trumnie był zupełnie do siebie niepodobny, bo nigdy wcześniej nie był taki czysty, ogolony i dziwnie