względności. Było to ostatnie moje pomniejszenie, matka chcąc przeciwstawić się mojej frustracji oraz geometryzującemu wpływowi łajdackiej pamięci ojca zaczęła zapraszać do siebie przyjaciółki, które chętnie zabawiały dziecko przebierając się w zatłuszczone barchany, zetlałe jedwabie, nakładając na siebie płaty pleśni i grzybni, obwieszając się strusimi piórami, dzwoneczkami, faramuszkami, ptifurkami, i tak ugarnirowane poddawały mnie edukacji pokrętnej, wystrzępionej, splecionej, niepewnej i mrocznej - w przeciwieństwie do edukacji mojego ojca, która była mechaniczna, przejrzysta, rozłożona na elementy i równomiernie oświetlona. Gdy ojciec wywoływał mnie z pokoju matki, aby przeprowadzić ze mną ćwiczenie umysłowe lub kartezjańską gimnastykę, syciłem się myślą, że udowodnię istnienie wampira vel wampyra