Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
choć go jeszcze nie znałem, zrozumiałem bezbłędnie, bo zabrzmiało tak swojsko, że chce, abym mu dał buzi, i zbliżyłem się do niego, i pochyliłem się, i wilgotnymi wargami przylgnąłem do jego ust,
a tymczasem słońce pochyliło się już ku zachodowi i cień ogarnął naszą kryjówkę, i Hamid otworzył oczy, i ujrzałem się w nich, i wiedziałem, że powtórzymy to, co stało się w rzece, i nie przestając go całować, objąłem go i pogrążyłem się w jego uścisku, i przejęty zachwytem z tamtego snu, tłumaczyłem na jego język swoje własne słowa, te same, które jako Uta szeptałam Włodkowi:
- Dust moro, Hamid, dust moro
choć go jeszcze nie znałem, zrozumiałem bezbłędnie, bo zabrzmiało tak swojsko, że chce, abym mu dał buzi, i zbliżyłem się do niego, i pochyliłem się, i wilgotnymi wargami przylgnąłem do jego ust,<br>a tymczasem słońce pochyliło się już ku zachodowi i cień ogarnął naszą kryjówkę, i Hamid otworzył oczy, i ujrzałem się w nich, i wiedziałem, że powtórzymy to, co stało się w rzece, i nie przestając go całować, objąłem go i pogrążyłem się w jego uścisku, i przejęty zachwytem z tamtego snu, tłumaczyłem na jego język swoje własne słowa, te same, które jako Uta szeptałam Włodkowi:<br>- Dust moro, Hamid, dust moro
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego