nie potrafili zapewnić bezpieczeństwa ani sobie, ani rodzinom. Podziwiali zaś potężnych, wszechmocnych dowódców i surowych mułłów, którzy potrafili ich zmusić do posłuszeństwa. Czcili siłę, przemoc, brak skrupułów i wątpliwości. Zniszczeni jak kraj, w którym przyszli na świat, wyrwani z korzeniami, nieceniący sobie życia ani własnego, ani tym bardziej cudzego, byli ukochanymi dziećmi wojny i jej największą nadzieją. Wojna ich rodziła, a oni czynili wojnę. Im dłużej trwała, tym było ich więcej i więcej. Bezwzględni i okrutni, pozostawali wierni tylko samym sobie i takim jak oni, a także kodeksowi własnych świętych praw. Dla słabych, dla tych, którzy choćby w najmniejszym stopniu naruszali