jej rozgryźć. Coś sobie nawzajem dajemy. Przeplatamy nasze światy i nasze temperamenty. Ja jej podsuwam książki, dobra muzykę, a ona daje mi tę swoja niespożyta energię i pogodę ducha. To jakaś podstawowa mądrość, o najtrudniejszych chwilach swojego życia mówić szczerze i z humorem, wznosić się ponad swoich wrogów i własne ułomności. Ona to potrafi, ja nie. Nie wiem, czego mi brak, myślę, że jej prostoty. Zaplątana jestem, zakomplikowana i okropnie zamknięta. Może też nigdy nie miałam poczucia, że dotknęłam dna, a ona chyba miała. Jeśli człowiek tego doświadczy, staje się wolny, bo nie boi się już niczego...<br>Dziś zaczęłam kolejne opowiadanie