mieście ścierają się z sobą na miał setki języków, dziesiątki narodów i ras, użyźniając mierzwą nowych, zapładniających elementów chłodną glebę francuską. Żydzi polscy i rosyjscy z właściwą im zdolnością nie asymilowania się, wlani w roztwór miasta, wypłyną zawsze na powierzchnię jednolitą plamą oliwy.<br>W Paryżu kotłują się masy, powstają i upadają gabinety, zderzają się i przesadzają w karkołomnym wyścigu wydarzenia. Tu jest cisza, czarny połyskliwy asfalt, lśniący jak berdyczowskie błoto, jeszybot i bóżnica, tydzień od piątku do piątku i co piątek na stołach u okien karłowate drzewka zakwitają pomarańczowymi płomykami świec.<br>Tu są swoje własne wydarzenia. Do piekarza Herszla przyjechał czerwonym