do oka." Na co ja z równą powagą przytaknąłem, biorąc niejako na serio ów żart pana kustosza. Pewno po prostu swoim zwyczajem, który się wtedy u mnie dopiero rozwijał, myślałem o czym innym, nie słuchając tego, o czym do mnie mówił kustosz. Dla ojca był to jednak oczywisty dowód mojego upośledzenia: braku poczucia humoru. A ponieważ sam był bardzo wdzięcznym odbiorcą żartu, poskarżył się macosze, której nie było przy mojej kompromitacji, z autentycznym przygnębieniem: "Ten uroczy pan najwyraźniej żartuje, a on w ogóle nie rozumie się na żartach! Jak zupełny idiota kiwa głową, że to rzeczywiście musi boleć, jak taka kula