się odczepił, a jak się właścicielowi nie podoba - to niech tu przyjdzie, to mu dokopie. Właściciel nie okazał strachu, a kiedy stwierdził, że tokujący tancerz nie zamierza się uspokoić, sam go o to poprosił. Nie odniosło to jednak żadnego skutku, wobec czego właściciel zwrócił się do całego towarzystwa, aby było uprzejme opuścić lokal. Oburzony Marek B. nie zamierzał dostosować się do prośby właściciela, wobec czego ten ostatni zmuszony był go wyprowadzić - reszta grupy wyszła sama. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, zawiedziony i upokorzony w swej dumie fundator oświadczył, że nie zamierza pozwalać na to, aby ktoś go pchał, czy popychał, wobec