las przepołowiony drogą. Jeszcze pień o ryżym drewnie. Jeszcze wybój ominąć ze śladem opony motocyklowej. <br>- Aaa... jest! <br>Na lewo, w zaklęsłości wału, który kiedyś pewnie zastygł wokół wiru morskiego, sterczało rumowisko, porosłe czym tylko się da. Krzaki bzu czarnego świadczyły o tym, że natura zaliczyła ruiny bunkra do podejrzanej kategorii uroczyska. <br>Oglądnął się. I nie tyle zbiegł, co zjechał na obcasach. Tu droga skręcała w prawo, niemal stroma i domyślna, bo często przesłonięta krzakami wikliny. Za to na lewo pięła się ścieżka, wąska i kręta. Biegła kołem, to w górę, to znów opadała wokół głazów omszonych. <br>Obszedł karkołomne zwalisko, aż się