koniec ucha. - Kiedy profesor powiedział, że jedzie do Delhi, prosiłam, naprzykrzałam się, Connoly, porządny chłopak, obiecał, że mnie zastąpi...<br>Usiedli obok siebie, trzymała kurczowo jego dłoń, jakby w lęku, że ją opuści. Opowiadała o przyjeździe komisji UNESCO, którą ma jutro witać na lotnisku. Cały program właściwie ograniczał się do oficjalnych uroczystości, w których powinna pokazać się, zaznaczyć swoją obecność, zaproponować, że dotrzyma towarzystwa, a potem może zniknąć, zanim ją pochwycą tryby gościnności, obrzęd zwiedzania miasta, ustalony przez gospodarzy. Jedno było pewne, że miała wolne popołudnie i noc, o czym mówiła otwarcie jak o sprawie, która jednako ich dwoje obchodzi.<br>- Zostaniesz u