kibici. Cierp, Suzanne, jeśli nie wiesz, że właśnie to połączenie silnego ramienia z niewinną kibicią to coś, od czego dostaję uczuciowych mdłości, jakiś oszukańczy wabik natury, który w parę sekund może dokonać, że z twoją wzniosłą <page nr=74> subtelnością i niewinnością staniesz się czymś tak poczwarnie śmiesznym, zmiętym i wcale nie wzniośle usatysfakcjonowanym, że będziesz budziła litość jak żebraczka, która głośną litanią wyżebrała jałmużnę. Chcesz, Suzanne, ze mną? Bardzo proszę. Podobasz mi się, Suzanne. Tylko dążmy do celu prosto, kto wie, może wtedy i znajdziemy na końcu trochę wzniosłości i subtelności, którą tak marnotrawnie i lekkomyślnie ronisz po drodze. Żal mi ciebie, Suzanne