zapytał ponownie, dramatycznie zniżając głos.<br>- Jeszcze poczekam.<br>Szyc pokiwał głową, nie robił wrażenia zaskoczonego. - Cóż, pańska wola, ja ze swej strony chciałem panu pomóc, może nie potrafiłem, zatem nie będę nalegał.<br>- Tak, zostawmy sprawy własnemu biegowi - zgodził się Jassmont i rozejrzał wokół.<br>- Niech tak będzie. - Szyc podał rękę Jassmontowi, ten uścisnął ją mocno, jakby się bał, że Szycowi przyjdzie do głowy absurdalny pomysł w rodzaju "pocałujmy się". <br>- Mimo wszystko dziękuję, serdecznie dziękuję, wiele wskazuje na to, że to pan stawia na właściwego konia - rzekł na pożegnanie. <br><br>- Może, może, ja... wątpliwości, a niech je, liczę na to... - tłumaczył się Szyc. Wzruszył ramionami