jego liści. Dopiero koleżanka otworzyła mi na nie oczy, na piękno barw i kształtów. Zawstydzony swoją muzykologiczną ślepotą położyłem po sobie uszy, bąknąwszy do bystrookiej na usprawiedliwienie, że owszem, widok jest wspaniały, lecz że do tej pory był to dla mnie "widok z okna oglądany w roztargnieniu". <br>Nie usłyszała, wyszła uśmiechając się z politowaniem, a ja spojrzałem w okno.<br>Za szybą zamajaczyła postać mężczyzny. Młodzieńcza twarz, szczupła sylwetka, chód szybki, sprężysty, wynikający raczej z pośpiechu niż z wysportowania, nieco nieprzytomny wzrok wbity w ziemię (stąd lekkie przygarbienie), ubiór niewyszukany, jakaś kusa kurteczka, szara marynarka, koszula chyba flanelowa lub czarny golf... <br>Postać kompozytora