kamizelki, odliczył po dwakroć i na stół wysypał. Podał rękę karczmarzowi i wyszedł pomrukując.<br>W sieni natknął się na dwóch starych chłopów Pozdrowił mimochodem, obrzucając ich twarze śliskim, natrętnym wejrzeniem. Odpowiedzieli mu jakoś niechętnie -- <page nr=72> - Gajek i Błach! - utwierdził w myśli ich nazwiska i zaraz z ganku, miast ku gościńcowi, skręcił w bok, ku wiklinom gęsto rosnącym nad pobliskim stawkiem. Idąc rzucał na boki uważnymi spojrzeniami.<br>Z wiklin skierował się na tyły karczmy. Rozciągało się tam ugorzysko, ogrodzone żerdziami, pośród którego pasła się samotna, brudna i koścista koza - - Wzdłuż ścian karczmy krzewiły się bujnie rozrośnięte krzaki ostów i jakieś wielkie, badylaste zielska, wysokością