nie. Starał się walczyć ze sobą, gdy dotknął ręką dręczącego go miejsca, cofał ją zaraz po poprawieniu położenia, ale po chwili musiał to powtórzyć, w końcu wchodził na drogę, z której nie było odwrotu, jeszcze próbował się cofnąć, aż wreszcie wykonał o jeden ruch za wiele. To zdarzało się nawet w drodze na ulicy, albo nawet przy stole nad książką, raz nawet przy stole przed posiłkiem, gdy czekał aż usiądą rodzice. Za każdym razem wrażenia wprost wstrząsające, co za szkoda, że nie dają się zachować w pamięci.<br>W każdym razie teraz Agnus nie wpadał w desperację i kompleks po fakcie. Nie załamywał