Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
pielęgniarki, albo od góry stół operacyjny z wianuszkiem głów lekarzy. Albo zobaczy foliowy worek od wewnątrz, albo promieniejące oblicze świętego Piotra na wprost. Albo, albo. Postanowił jednak postępować ostrożnie. Nie rzucił się w pogoń, lecz powolutku, krok za krokiem, zaczął przybliżać się do światła. Jakby łapał motyla, który dynda sobie w najlepsze na najkruchszym z kwiatów. Ani drgnęło. "Może to moja dusza?" - przemknęło Drzeźniakowi przez głowę. "Chuj wie" - odpowiedział sobie. Był już tak blisko, że czuł nawet bijące ciepło, a blask oślepiał mu oczy. Jeszcze chwila.
Nieznajomy usiadł na ławce obok. Potarłszy zziębnięte ręce, patrzył na skradającego się do karuzeli Zygmunta.
Jeszcze
pielęgniarki, albo od góry stół operacyjny z wianuszkiem głów lekarzy. Albo zobaczy foliowy worek od wewnątrz, albo promieniejące oblicze świętego Piotra na wprost. Albo, albo. Postanowił jednak postępować ostrożnie. Nie rzucił się w pogoń, lecz powolutku, krok za krokiem, zaczął przybliżać się do światła. Jakby łapał motyla, który dynda sobie w najlepsze na najkruchszym z kwiatów. Ani drgnęło. "Może to moja dusza?" - przemknęło Drzeźniakowi przez głowę. "Chuj wie" - odpowiedział sobie. Był już tak blisko, że czuł nawet bijące ciepło, a blask oślepiał mu oczy. Jeszcze chwila.<br>Nieznajomy usiadł na ławce obok. Potarłszy zziębnięte ręce, patrzył na skradającego się do karuzeli Zygmunta.<br>Jeszcze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego