do góry i, przekrzywiwszy łebek, dopominał się o swoją część. Przyglądaliśmy się potem, jak pies liże lody, i dlatego nie zauważyliśmy, że główną ulicą nadjechał znany nam ford.<br>Fryderyk nie zatrzymał się, nawet głową nie poruszył. Minął nas i skręcił w uliczkę prowadzącą na szosę do Siekierek. Pan Kurylło dopiero w ostatniej chwili uskoczył za budkę z lodami, ale było oczywiste, że jeśli Fryderyk nas dostrzegł, to musiał zauważyć również i Kuryłłę. <br>- Mówił, że wraca do Jasienia - stwierdziłem głośno. - A tymczasem zjawił się w Cedyni. W ślad za nami.<br>- O, wcale nie w ślad za nami - gorąco zaprzeczyła Zenobia <page nr=154>.<br> - Nie pamiętam, aby mówił