jednak, jak przypuszczam, zagrała ambicja i magia urzędowych funkcji. Nie chcę posądzać go o wygodnictwo i snobizm (własne mieszkanie, samochód do dyspozycji, łatwy dostęp do najważniejszych gabinetów). Żył nadal skromnie i nie chełpił się przed kolegami, lecz wyczuwało się, że był usatysfakcjonowany tymi wyróżnieniami.<br>Na zjazdach pisarzy wygłaszał płomienne mowy w rodzaju: "Bracia, kochajmy się, wierzmy, że będzie nam lepiej w zgodzie i wzajemnym porozumieniu". A o to przecież partii chodziło. Komitet Centralny zdawał sobie sprawę, że Kościół z biegiem czasu stawał się coraz mocniejszy, przeradzając się powoli w siłę polityczną, jednoczącą wciąż poszerzające się kręgi zwolenników. Nie wszyscy optujący za Kościołem