z gniazda i który się zgubił. <br>Serpentyna złowrogich myśli przewija się w mojej jaźni, coraz bardziej ją oplatając i zacieśniając się aż do bólu. Zapytuję się i ciągle wątpię, czy mój powrót do domu jest potrzebny, czy ma jakikolwiek sens. Ptak by pofrunął do swoich piskląt, nie zostawiłby ich samych w gnieździe, a ja? Mam przecież dzieci, bardzo kochane, udane. Coś mi wszyscy ostatnio wciąż o nich przypominają, perswadując, że to dla nich powinnam być zdrowa, dla nich żyć. Tak jakbym sama nie była o tym przekonana lub takie sprawiała wrażenie. <br>Och, jakie to wszystko zagmatwane, trudne. Ja przecież usiłuję uwierzyć