Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
i stała nie dopita szklanka kirpicznego czaju. Bez namysłu wypił ją do dna. Odetchnął i wyszedł.
Rzeczywiście pociąg zatrzymał się na stacyjce, stał pod parą, a ludzie biegli do wagonów, dźwigając tobołki. Przejaśniało się trochę, deszcz jakby ustawał. Z dala usłyszał głos matki, nawoływała go. A Mariuszek podskakiwał już w wagonie i machał ręką.

4
Wagony były towarowe, w połowie wysokości przedzielone pryczą z desek. Obaj chłopcy wdrapali się w mig na górę, przylgnęli do wąskiego okienka i ukradkiem chrupali marchewki, gapiąc się na umykające stepowe równiny, aż do zmierzchu. To był gwóźdź, ma się rozumieć, i Mariuszek dorobił się piekącej
i stała nie dopita szklanka &lt;foreign&gt;kirpicznego czaju&lt;/&gt;. Bez namysłu wypił ją do dna. Odetchnął i wyszedł.<br>Rzeczywiście pociąg zatrzymał się na stacyjce, stał pod parą, a ludzie biegli do wagonów, dźwigając tobołki. Przejaśniało się trochę, deszcz jakby ustawał. Z dala usłyszał głos matki, nawoływała go. A Mariuszek podskakiwał już w wagonie i machał ręką.<br><br>4<br>Wagony były towarowe, w połowie wysokości przedzielone pryczą z desek. Obaj chłopcy wdrapali się w mig na górę, przylgnęli do wąskiego okienka i ukradkiem chrupali marchewki, gapiąc się na umykające stepowe równiny, aż do zmierzchu. To był gwóźdź, ma się rozumieć, i Mariuszek dorobił się piekącej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego