jednak z doświadczenia, że nie ma przypadków, toteż po przesłuchaniu byłego ochroniarza przesłuchał (na razie na wszelki wypadek) Andrzeja L., pod pozorem sprawdzenia alibi Rafała C. Alibi było, ale przy okazji sfotografowano tego wysokiego, przystojnego mężczyznę.<br>Od tej pory dochodzenie potoczyło się szybko i bez większych przeszkód. Sławomir Z. bez wahania rozpoznał bowiem go jako tego, który zaproponował mu pracę na ulicy Łabędziej. Przyciśnięty Rafał C. przyznał się do wszystkiego i opowiedział policji wszystko, co w tej sprawie wiedział. <br>Motorem całego przedsięwzięcia był właściciel kawalerki, Andrzej L., który uznał, że wymuszenie haraczu na jednej tylko ulicy da im tyle pieniędzy, że