Szli ku sobie, jakby wokół nich nie było bitwy, jakby śmierć i cierpienie nie otaczały ich zewsząd, jakby tylko oni dwaj czekali na środku pola.<br>Szli powoli zrazu, a potem krok za krokiem przyspieszali, niecierpliwie pragnąc zetrzeć się w śmiertelnym pojedynku. Prawie już biegli, gdy zderzyły się ich maczugi. Pierwszy walnął Kog, a potem bili na zmianę. Uderzali z całą mocą, bacząc tylko, by się nie odsłonić. Tłukli bez opamiętania, chcąc powalić i zmiażdżyć przeciwnika.<br>Garłaj z krwawym kamieniem w prawym oczodole.<br>Kog w żółto-czarnych barwach Miasta.<br>Nie zwolnili choćby na chwilę. Zwarcie za zwarciem, atak za atakiem. Garłaj krzyczał