wycedził zimno Jassmont.<br>- Ale ja przysięgałem - Korczyński spuścił z tonu, widać było, że spodziewa się po Jassmoncie jakiegoś rodzaju wsparcia.<br>- To rób pan, co pan chcesz, a mnie się nie czepiaj! - Jassmont zły odwrócił się i szybkim krokiem poszedł sobie. Przeszedł na drugą stronę ulicy, potrącił człowieka z plecakiem, w walonkach. Nie przeprosił. Z tym Korczyńskim to jeszcze jeden polski absurd. O takich kretynach Rosjanie mawiają słusznie wsio widieł, da słona nie primietił. Głupota, bezbrzeżna głupota i megalomania, po Katyniu, po siedemnatym września trzydziestego dziewiątego. I taki dureń chce się układać, jak równy z równym, z Sowietami. Występuje w imieniu Polski