duże pieniądze, pozwolisz, że ci pokibicuję, potem pójdziemy pogadać", "bardzo chętnie, Heniu, widzisz, już siadają do stołu, chodźmy". Wstrzymam się od opisu moich zabiegów, dzięki którym badylarz o siódmej rano oświadczył "jestem zrujnowany", wstrzymam się, albowiem opowieść moja nie jest opowieścią produkcyjną z życia szulerów, lecz słowną dokumentacją udanego poszukiwania wampira vel wampyra. Gdy przepychaliśmy się z Henrykiem ku wyjściu, podszedł do mnie mizernie wyglądający pan, przedstawił się jako brat Augusta i wręczył mi rulon sztywnego papieru, był to dyplom za pracę społeczną (przechowuję go w pokoju łajdackiej pamięci mego ojca); po wzajemnych grzecznościach wyszedłem wreszcie z Henrykiem na ulicę roztętnioną