Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 07.03
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
drugiego tego dnia, więc się Adrian przyznał uczciwie, że to być może pomyłka. - Ale oni mi wcale tego batona nie zabrali. Więc połowę zjadłem, a połowę wziąłem ze sobą - mówi Adrian. - A potem pomyślałem, że mógłbym być też królem. Albo Batmanem. Albo najlepiej Matriksem.

Arek-piłkarz, przeciwnie, na stadionie nabrał wątpliwości, czy się aby na pewno nadaje do roli. Obok była drużyna, ćwiczyli. Czy z taką drużyną, dumał Arek, byłby się w stanie dogadać on, chłopak z pogotowia? Ludziom nie ufa programowo, nie przyjaźni się z zasady, bo jest na to za cwany. Ale może oni, ci prawdziwi piłkarze, chcieliby się
drugiego tego dnia, więc się Adrian przyznał uczciwie, że to być może pomyłka. - Ale oni mi wcale tego batona nie zabrali. Więc połowę zjadłem, a połowę wziąłem ze sobą - mówi Adrian. - A potem pomyślałem, że mógłbym być też królem. Albo Batmanem. Albo najlepiej Matriksem.<br><br>Arek-piłkarz, przeciwnie, na stadionie nabrał wątpliwości, czy się aby na pewno nadaje do roli. Obok była drużyna, ćwiczyli. Czy z taką drużyną, dumał Arek, byłby się w stanie dogadać on, chłopak z pogotowia? Ludziom nie ufa programowo, nie przyjaźni się z zasady, bo jest na to za cwany. Ale może oni, ci prawdziwi piłkarze, chcieliby się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego