mówi Danuta Salabura. - Wieś jest przesiedleńcza, wielu, jak ja, to napływowi w pierwszym pokoleniu. A do tego jeszcze bieda i żadnej pracy.<br><br>Są za to: powietrze, morze o trzy kilometry, obejścia jak z obrazków. Jarosław Lichacy po tym, jak się we Francji napatrzył na domy w ukwieconych ogrodach, kupił pierwszą we wsi kosiarkę, nasadził kwiatów, ustawił ławeczki w sadzie. A sąsiedzi szybko skopiowali te zwyczaje.<br><br><tit>Powód</><br><br>Pani sołtys i pan Lichacy w połowie 2003 r. zaczęli namawiać sąsiadów, by założyć stowarzyszenie. Zaprosili ludzi na taras Lichacego. Tłumaczyli, że na turystach zarobi i rolnik, co wynajmuje pokoje, i dziewczyna, która robi czapeczki na