wzrok poza widnokrąg, ujrzały nagle coś, co tylko w<br>jakimś nadwidzeniu bywa dostępne ludzkim oczom, a w co nie chcą<br>przerażone uwierzyć. I tak to fotograf utrwalił.<br> Skąd się wziął ów fotograf w tę letnią słoneczną niedzielę, w samo<br>południe, na naszej drodze? I któż to mógł być, skoro nikt we wsi nie<br>miał aparatu fotograficznego? Chciał ktoś zrobić sobie zdjęcie, musiał<br>jechać do miasta. No, i raz na rok na świętego Wincentego, kiedy odpust<br>był, przyjeżdżał fotograf. Lecz robił tylko zdjęcia w wyciętym sercu, w<br>mundurze ułana i na wielbłądzie, na pustyni, w stroju beduina. Te trzy<br>tablice tylko z sobą