wtedy, parę dni później, że zostawiliśmy go i świadomie przyzwyczajamy do samotności. <br>Bałem się o ojca. Niepokoił mnie jego spokój i obojętność, z jaką przyjmował każdą wiadomość z odległej jeszcze rzeczywistości. Byłem już przygotowany na to, żeby zaakceptować jego nieobecność, pielęgnować bezwładne, sparaliżowane ciało, nie mogłem jednak znieść jego smutku, widoku pochylonej sylwetki w oknie, twarzy tak samo beznamiętnej jak to, co obserwował, jakby w wyniku jakiegoś niezrozumiałego i tajnego paktu przejmował cechy materii, na której skupiał nieuwagę. <br><br>Miałem wrażenie, że patrząc na ciężką bryłę kościoła, sam staje się taką bryłą, ciemną i chłodną, jakby zawiesiwszy wzrok na drzewach, zamieniał się