wokół głowy. Aleksander mówił: "Irminko".<br>Kolega Aleksandra bąknął coś niewyraźnie jako swoje nazwisko, a że był zupełnie pijany i na smutno, trzymał drugie dziewczę za dłoń i od czasu do czasu, patrząc na nią z pijackim tragizmem, rzucał słowo: "las"... - po czym przez dobrą chwilę kręcił ponuro głową.<br>- Bo my, widzisz, za dwa tygodnie do lasu... do lasu - wyjaśniał Aleksander. Po czym zaśpiewał: "Na łów, na łów, na łowy do zielonej dąbrowy, towarzyszu mój".<br>- Jaki towarzyszu? Jaki towarzyszu? - dopytywał się "Jeannot".<br>- Nie nudź, chcesz, chodź z nami, kolego plutonowy podchorąży. Co?<br> Zdołali się zmówić, zanim świat dookoła zamienił się w szklaną