miękkiej okładce, ale nim zdążył ją otworzyć, weszła Gerta. Wrócił do stołu z książką. Usiadł i spojrzał w górę ku Gercie. Podświadomie oczekiwał... <br>- Danke sehr, Frau Gerta... <br>- Bitte, bitte, Herr Professor... <br>- Wyszła znowu krokiem parafialnym, zaledwie kobieca, dzięki obfitym biodrom świadomym swych możliwości. <br>Słodził kawę. Kostki podłużne. Trzymał w palcach wieczko cukierniczki, jak srebrny kapelusik Tybetańczyka. Otworzył książkę. Coo?! Maszynopis! Fioletowy tytuł wykaligrafowany odręcznie, na pewno piórem rondowym: OVUM. I renesansowa rycina przedstawiająca jajo. Zaczął kartkować. Traktat o Jaju pisanym z dużej litery. I analogie, analogie... Rycina pokolorowana szkolną kredką. Widać tam naszą ziemię, jasnozłote Jajo w lazurowym kosmosie. Lawy czerwone