Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
na pastelowym tarasie kawiarenki w Santo Porto Margarita. Gdzie na ścianach wisiały fotografie Alexa Carozza z jego zamaszystymi autografami. Dawne czasy, gdy Carozzo wydawał mi się wielkim żeglarzem i znakomitością.
Dwie łyżeczki mleka w proszku, jedna łyżeczka neski, dwie łyżeczki cukru (koniecznie polskiego) i tyle kropli brandy, ile stopni Beauforta wieje.
Nie ma tego wprawdzie teraz zbyt dużo, ale leję sobie osiem kropli. Ze śmiertelną powagą człowieka śmiertelnie znużonego odliczam krople, gdy nagle uderzenie fali wlewa do kubka całą łyżkę. "Bóg tak chciał" - kwituję zajście, zalewając zawartość wrzątkiem.
Brandy pochodzi z apteczki i kołysze się w maleńkiej pękatce o pojemności 100
na pastelowym tarasie kawiarenki w Santo Porto Margarita. Gdzie na ścianach wisiały fotografie Alexa Carozza z jego zamaszystymi autografami. Dawne czasy, gdy Carozzo wydawał mi się wielkim żeglarzem i znakomitością.<br> Dwie łyżeczki mleka w proszku, jedna łyżeczka neski, dwie łyżeczki cukru (koniecznie polskiego) i tyle kropli brandy, ile stopni Beauforta wieje.<br> Nie ma tego wprawdzie teraz zbyt dużo, ale leję sobie osiem kropli. Ze śmiertelną powagą człowieka śmiertelnie znużonego odliczam krople, gdy nagle uderzenie fali wlewa do kubka całą łyżkę. "Bóg tak chciał" - kwituję zajście, zalewając zawartość wrzątkiem.<br> Brandy pochodzi z apteczki i kołysze się w maleńkiej pękatce o pojemności 100
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego