Można by rzec, niemal zmartwiony, bo ani się spodziewał takiej u Jarmuntowicza popędliwości... Ale bo, cóż to on mówił o tej rewolucji?... Każdemu wolno mieć swoje racje i swoje pomyślenie, jakie mu ta najlepiej przypada... Wiadomo, Jarmuntowicz podchorąży i szlachecki syn. - - Krewni raz do niego przyjechali, do obozu... znaczne jakieś, wielmożne państwo!... Jegomość okazały, siwiejący... damula w szeleszczących atłasach... i młoda, prześliczna pannica, może narzeczona bo się tak do siebie wdzięczyli!... Hm, takim pewnie potrzebna ta rewolucja, żeby się potem lepiej panoszyć mogli! A cóż do tego pospolitemu człowiekowi, żołnierzowi prostemu?... I co też na to wszystko powiedziałby pan Wencel?<br><page nr=247> Ale