tej "świętej" - bo pierwotnej! - niedojrzałości może się oprzeć człowiek, kiedy chce na nowo zaistnieć, odnowić się lub uzyskać potwierdzenie swej jednostkowej wartości czy osobliwości. Ale czyje potwierdzenie? Innych ludzi, bo stanowią oni jedyną instancję, która mu pozostała, kiedy Bóg zniknął, a natura milczy. Tak właśnie postępuje artysta. Gombrowicz powtarzał to wielokrotnie.<br>Sięgając we własną niedojrzałość, artysta nie znajduje tam niczego wzniosłego ani uporządkowanego, przeciwnie. We wnętrzu człowieka panuje ten sam chaos i to samo cierpienie (czy zło), które panoszy się w świecie. Może i gorsze nawet, bo świadome. Fantazmaty artysty nie odznaczają się więc ani ładem, ani obyczajnością. Przeciwnie, im głębiej