wieczoru, nieraz długo w noc, dopóki sam nie odszedł, nie<br>porzucił mnie w środku czytania, o co zresztą nie miałem nigdy do niego<br>żalu, bo nie tak już o to czytanie chodziło, jak o dochowanie mu<br>wierności, aby nie odczuł, że został sam w swoim nieszczęściu, a<br>przecież tylko moja wierność była jego całym utraconym światem, jedyną<br>pamięcią siebie, bo nawet już matki nie było między nami, która by nam<br>dopomogła.<br> Matka znikła zaraz potem, jak się to z nim stało. Właśnie znikła, nie<br>umarła, bo trudno powiedzieć o kimś, kto schodzi tak niepostrzeżenie ze<br>świata, jak ona, że umarł. Tak