Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Rzeczpospolita
Nr: 09.09
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
dochodzi do strasznych scen. Wczoraj pewien mężczyzna znalazł rękę swojej córki. Poznał, że to ona, po pierścionku. Reszty ciała nie ma.
Przez cały czas w Biesłanie pracuje 40 psychologów i psychiatrów. Ustawiają się do nich kolejki udręczonych ludzi.
- Dzieci boją się wychodzić na ulicę. Nie śpią w nocy, krzyczą. Nie wierzą dorosłym, nie wierzą już nikomu - mówi mi lekarz psychiatrii Anna Portanowa. - Właśnie była u mnie pacjentka, była zakładniczka, kilkunastoletnia dziewczyna. Nie chce jeść, nie chce wychodzić z domu, nie chce mówić.
Psychiatrzy są obecni na każdym pogrzebie, dyżurują też w kostnicach. - Proszę mi wierzyć, że to koszmar - mówi jeden z
dochodzi do strasznych scen. Wczoraj pewien mężczyzna znalazł rękę swojej córki. Poznał, że to ona, po pierścionku. Reszty ciała nie ma.<br>Przez cały czas w &lt;name type="place"&gt;Biesłanie&lt;/&gt; pracuje 40 psychologów i psychiatrów. Ustawiają się do nich kolejki udręczonych ludzi.<br>- Dzieci boją się wychodzić na ulicę. Nie śpią w nocy, krzyczą. Nie wierzą dorosłym, nie wierzą już nikomu - mówi mi lekarz psychiatrii &lt;name type="person"&gt;Anna Portanowa&lt;/&gt;. - Właśnie była u mnie pacjentka, była zakładniczka, kilkunastoletnia dziewczyna. Nie chce jeść, nie chce wychodzić z domu, nie chce mówić.<br>Psychiatrzy są obecni na każdym pogrzebie, dyżurują też w kostnicach. - Proszę mi wierzyć, że to koszmar - mówi jeden z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego