szła ulicą, wysoka, duża, stawiając na chodniku swoje mocne, męskie stopy, żydowskie dzieci uciekały przed nią. Jej biały kornet, jak wydęty żagiel łodzi, płynął pośród czarnych, pierzchliwych czółenek żydowskich. Nigdy nie przybijały do jej burty, a ona nigdy nie wpływała do ich gwarnych zatok.<br>Lecz siostra Weronika miała dużo zdrowego, wieśniaczego rozsądku i zdawała sobie sprawę, że świat jest bardziej zawiły i tajemniczy, niż sądziła w dziewczęcych latach, a zagadkowość Boga nie da się zgłębić ludzkim umysłem. Wiele było dróg danych człowiekowi, by szedł, i wiele manowców. Weronika wiedziała, że jedna tylko droga prowadzi do celu, lecz zawiła była plątanina losów