jest po bratersku bliski nam i naszej historii. To tylko sto kilometrów na południe od naszych Bieszczad, teren niewielki, trochę ponad siedem tysięcy hektarów, kiedyś należał do jednego z naszych możnowładców, który w służbie wspólnego króla nad Cisą się ulokował, aby stamtąd mieć baczenie na północ i południe Karpat. Uprawą winorośli nie miał czasu się zajmować, ale wielce był kontent, kiedy stawiano mu na stół wino, które, jak mu się wydawało, samo się rodziło, Tokaj, nazwany później szamorodnim. Nie był on jednak dokładnie tym, który po wiekach zrobił karierę wręcz światową, imponując swoim szczególnym zapachem i smakiem. Ten nazywa się Tokaj