i pijawek i usiedliśmy pod winnicą, zobaczyłem, jak w pobliżu, nad rowem pełnym zielonkawej wody, siedzi dziewczyna z podwiniętą do połowy uda spódnicą i moczy sobie nogi.<br> I znów nie widziałem jej twarzy ani jej oczu, bluzki, podwiniętej spódnicy, jeno jej śniade uda.<br> Podniosłem się spod winnicy i przytrzymując się witek, gdyż od kilkudniowego głodu miotało mną bardziej niż ongiś po wyjściu z karczmy Judki, szedłem do niej, a raczej do śniadych ud, od których jak od miedzianej patelni odbijało się słońce.<br> Jakże one musiały być upalne, jak przytulne, gładkie, z ledwie sypiącym się puszkiem.<br> I już chciałem uklęknąć modlitewnie, przytulić