dwoje. Stoimy<br>przy tym przystanku nad rzeką -<br>dwoje ludzi w głębi zimy<br>jak w głębi lasu białego.<br><br>Parę by tu wron postawić,<br>tak ze trzy, pośrodku jezdni,<br>poobracać je dziobami<br>ku sobie, na śniegu gwiezdnym.<br><br>Niechby stały. Wiatr niech wionie<br>wzdłuż i chmurom twarze zmienia.<br>Chciałbym i te trzy łby wronie<br>ocalić od zapomnienia.<br><br>IX<br><br>Piszę ten list, moja droga,<br>z leśniczówki, w chwili takiej,<br>gdy stoi lampa naftowa<br>na pudle od kostek maggi.<br><br>W pokoju nie ma nikogo.<br>Zmierzch. Zegarek tyka lekko.<br>Drzwi się otwarły. Na progu<br>staje matka leśniczego.<br><br>Zatroskana, zatroskana,<br>cała w cieniach od zgryzoty.<br>Mówi: "Znowu, proszę