i muzykanci. Jękliwymi głosami wpół płacząc, wpół śpiewając płaczki zaczęły wychwalać dzielność, odwagę i hojność zmarłego, ale zagłuszały je przeraźliwe dźwięki piszczałek i fletów. I nagle na znak kapłanów wszystko umilkło na chwilę, a potem ruszył pochód ku widniejącym z daleka stosom. Muzykanci, grając na przeróżnych instrumentach żałosne pienia i wrzaskliwe wojenne marsze, ruszyli pierwsi, za nimi płaczki, a potem dopiero kondukt żałobny na wozach. Za marami postępowały rodziny poległych, przyjaciele, wojsko i wielotysięczny tłum ciekawych.<br>Powoli zbliżano się do stosów - ustawiono na nich mary tych wojowników, których zwyczaj ojczysty kazał palić. Inni - a w ich liczbie Kriksos - mieli być pochowani