Typ tekstu: Książka
Autor: Kwiatkowski Tadeusz
Tytuł: Panopticum
Rok: 1995
Andrzeja.
Pewnego razu przeżyłem dzięki niemu niezwykłą przygodę. Usłyszałem energiczny dzwonek u drzwi wejściowych, a ponieważ nikogo poza mną nie było w domu, poszedłem otworzyć. Do mieszkania wtargnęła rozindyczona kobieta, czerwona z gniewu, agresywnie wymachując parasolką.
Rozmowa między nami potoczyła się mniej więcej tak:
- Czy to pan jest ten Rybicki? - wrzasnęła, przybliżając niebezpiecznie parasolkę do mego nosa.
- Nie, proszę pani - odparłem cofając się pod ścianę.
- A gdzie jest ten deprawator? - natarła na mnie energicznie.
- O co pani idzie? - wyjąkałem, zupełnie zdeprymowany tym najściem.
- Dowiedziałam się, że moja córka przychodzi tu do tego starucha i wysiaduje u niego. Jak ja go dopadnę
Andrzeja.<br>Pewnego razu przeżyłem dzięki niemu niezwykłą przygodę. Usłyszałem energiczny dzwonek u drzwi wejściowych, a ponieważ nikogo poza mną nie było w domu, poszedłem otworzyć. Do mieszkania wtargnęła rozindyczona kobieta, czerwona z gniewu, agresywnie wymachując parasolką.<br>Rozmowa między nami potoczyła się mniej więcej tak:<br>- Czy to pan jest ten Rybicki? - wrzasnęła, przybliżając niebezpiecznie parasolkę do mego nosa.<br>- Nie, proszę pani - odparłem cofając się pod ścianę.<br>- A gdzie jest ten deprawator? - natarła na mnie energicznie.<br>- O co pani idzie? - wyjąkałem, zupełnie zdeprymowany tym najściem.<br>- Dowiedziałam się, że moja córka przychodzi tu do tego starucha i wysiaduje u niego. Jak ja go dopadnę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego