Typ tekstu: Książka
Autor: Adam Czerniawski
Tytuł: Narracje ormiańskie
Rok wydania: 2003
Lata powstania: 1956-1986
na którą zwalili się ciężko. Miasteczko leżało w dole na lewo, przed nimi roztaczała się równina poprzetykana domkami i kępkami drzew. Rotmistrz rzekł:
- Ładny widoczek, co?
- Zimno jak cholera, chodźmy lepiej do jakiegoś hotelu. Tu zmarzniemy na śmierć, nim słońce wzejdzie.
- Na rozpalone czółko chłód dobrze robi, Zbyszku.
Sierżant Czepko wsadził ręce w kieszenie i skulił się w sobie:
- Farmę powinno stąd być widać, nie?
- A gdzie tam: ona hen za owymi wielgaśnymi dębami, co to na widnokręgu jak smoki stojają, you see, yes?
- Widzę, widzę. Najwyższy czas, byśmy sobie jakiś wóz kupili. Teraz na dwa kufle nie możemy sobie pozwolić
na którą zwalili się ciężko. Miasteczko leżało w dole na lewo, przed nimi roztaczała się równina poprzetykana domkami i kępkami drzew. Rotmistrz rzekł:<br>- Ładny widoczek, co?<br>- Zimno jak cholera, chodźmy lepiej do jakiegoś hotelu. Tu zmarzniemy na śmierć, nim słońce wzejdzie.<br>- Na rozpalone czółko chłód dobrze robi, Zbyszku.<br>Sierżant Czepko wsadził ręce w kieszenie i skulił się w sobie:<br>- Farmę powinno stąd być widać, nie?<br>- A gdzie tam: ona hen za owymi wielgaśnymi dębami, co to na widnokręgu jak smoki stojają, you see, yes?<br>- Widzę, widzę. Najwyższy czas, byśmy sobie jakiś wóz kupili. Teraz na dwa kufle nie możemy sobie pozwolić
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego