dyrektorze.<br>Czuł się uspokojony, ale pukanie nowych gości znów go wytrąciło z równowagi. W ciągu następnych minut musiał biegać po całej kawiarni i szukać ilustracyj, potem musiał iść do bufetu i do kuchni po szaszłyk <page nr=307>.<br> Ilekroć zamierzał iść do kierownika, zawsze mu coś stawało na przeszkodzie. W reszcie, doprowadzony do wściekłości, kazał Kantarze uważać na rewir, a sam udał się do Steca.<br>- No, panie kierowniku, o co chodzi? - zapytał szorstko , chcąc głosem zagłuszyć wewnętrzny niepokój.<br>Sprawa przedstawiała się tak: Wczoraj w nocy, o godzinie dwunastej kasa nagle się zacięła, nie można było na niej markować. Nie opłacało się już przynosić innej