Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Bóg zapłacz!
Rok: 2000
zgniecioną kartkę papieru. Prześcieradło ukrywało pod sobą nieforemny kształt o dziecięcych rozmiarach.

- Takiego czadu dawał, a teraz patrzcie... - smutno pokiwał głową Konieczny.
- Phi, phi, roztkliwiał się będzie! - Starościak prychnął przez zęby zirytowany. - Jakby to jemu pierwszemu się przydarzyło! Każdy idzie w to tango: czy kardynał, czy szklarz, czy milioner, czy wszarz. Taka prawda. Ale jaki numer im odwalił! Słyszałem, jak Barszczucha mówiła Środzie, że padł, kiedy Wszechwłoga już go tutaj przytarabanił. Ściągnęli całą dokumentację, wprowadzili do swoich zasobów, wszystko podpisał, rozliczyli go, tylko modemu nie zabrali, bo zgubił, a on nagle: fajt! Rozumiecie? Przeprowadzić go teraz nie mogą, bo musi to
zgniecioną kartkę papieru. Prześcieradło ukrywało pod sobą nieforemny kształt o dziecięcych rozmiarach. <br><br>- Takiego czadu dawał, a teraz patrzcie... - smutno pokiwał głową Konieczny.<br>- Phi, phi, roztkliwiał się będzie! - Starościak prychnął przez zęby zirytowany. - Jakby to jemu pierwszemu się przydarzyło! Każdy idzie w to tango: czy kardynał, czy szklarz, czy milioner, czy wszarz. Taka prawda. Ale jaki numer im odwalił! Słyszałem, jak Barszczucha mówiła Środzie, że padł, kiedy Wszechwłoga już go tutaj przytarabanił. Ściągnęli całą dokumentację, wprowadzili do swoich zasobów, wszystko podpisał, rozliczyli go, tylko modemu nie zabrali, bo zgubił, a on nagle: fajt! Rozumiecie? Przeprowadzić go teraz nie mogą, bo musi to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego