i upokorzona, i chociaż Stach pisał wyraźnie, że otrzymał rozkaz wyjazdu, słowa te umknęły jej uwagi. W porywie rozgoryczenia omal nie zmięła kartki, och, jakże pragnęła w oczach jego matki podrzeć ten list na strzępki. Zagryzała wargi, czując łzy w krtani. "Możesz mi ufać, że będziesz ze mną zawsze i wszędzie, cokolwiek stanie się ze mną..." Dopiero w tym zdaniu ocknęła się ich biedna miłość. Sama nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo pragnęła tego banalnego: na zawsze. Nie utopi jej w zapomnieniu, wśród innych kobiet, które pozna, czy to nie najważniejsze, że żyła w nim. Czyż to nie było ocalenie? Coś