dramaturgii, lub Zygmunta Karskiego z jego wyniosłym stylem i pretensjami, trudno mi przychodzi stwierdzić, że nie przestali być "warszawistami" do końca. Według nich bowiem winniśmy byli leżeć przed nimi plackiem, jako że zmuszeni opuścić swe domowe pielesze i tułać się po kraju mieli prawo żądać od nas rekompensaty w postaci wszelakich usług i wykazywania podziwu dla Warszawy, miasta-bohatera, które reprezentowali.<br>Nikt nie odbierał przybyszom z Warszawy ich zasług z czasów okupacji i udziału w powstaniu warszawskim, ale czasem szydło wyłaziło z worka. Nieraz okazywało się bowiem, że ci, co najczęściej szermowali swym bohaterstwem, mieli jak najmniej powodów, aby się nim