1969 dzięki "ekspropriowanym" maszynom i powielaczom, było przeznaczone tylko "do użytku wewnętrznego". Wolność słowa, z której członkowie "Ruchu" publicznie skorzystali dopiero na ławie oskarżonych (żeby nawiązać do przytoczonego na wstępie zdania St. Szczuki), potraktowano jako przywilej konspiratorów, nie dostrzeżono w niej funkcji społecznej o właściwościach - w kraju zasypywanym stale półprawdami - wybuchowych.<br> Pozostanie więc - sądzę - w historii "Ruch" jako twór pogranicza, twór hybrydyczny: trochę związek młodzieżowy w rodzaju tych, o których pisał Aleksander Kamiński, trochę organizacja dywersyjna, w jakimś jednak stopniu grupa opozycyjna odważnie występująca poza system, rozbijająca jego frazeologię, wyzwalająca się z myślenia o Polsce w peerelowskich kategoriach, odrzucająca tak znamienne