Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
długo wpatrywał się w zapisaną kartkę. Wreszcie znowu podjął przerwany wątek:

- Po co ja wam to wszystko opowiadam? Po to, żebyście mnie zrozumieli. W szkole podałem się do dymisji. Powziąłem taką decyzję. Namawaiano mnie, żebym się zastanowił... Niepotrzebnie... Decyzji nie zmienię. Chcę, żebyście mnie zrozumieli... Rozważyłem, że nie mogę być wychowawcą młodzieży, skoro nie potrafiłem wychować własnego syna. Gdybym postąpił inaczej, stracilibyście do mnie zaufanie. To chciałem wam powiedzieć. Musiałem wytłumaczyć się wobec was. I dlatego rad jestem, żeście do mnie przyszli.

Sięgnął jeszcze raz do portfelu i wyjął stamtąd fotografię.

- Nie znaliście mego syna... To on...

Na zdjęciu zobaczyłem chłopca
długo wpatrywał się w zapisaną kartkę. Wreszcie znowu podjął przerwany wątek:<br><br>- Po co ja wam to wszystko opowiadam? Po to, żebyście mnie zrozumieli. W szkole podałem się do dymisji. Powziąłem taką decyzję. Namawaiano mnie, żebym się zastanowił... Niepotrzebnie... Decyzji nie zmienię. Chcę, żebyście mnie zrozumieli... Rozważyłem, że nie mogę być wychowawcą młodzieży, skoro nie potrafiłem wychować własnego syna. Gdybym postąpił inaczej, stracilibyście do mnie zaufanie. To chciałem wam powiedzieć. Musiałem wytłumaczyć się wobec was. I dlatego rad jestem, żeście do mnie przyszli.<br><br>Sięgnął jeszcze raz do portfelu i wyjął stamtąd fotografię.<br><br>- Nie znaliście mego syna... To on...<br><br>Na zdjęciu zobaczyłem chłopca
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego