Weiser patrzył na to wszystko bardzo spokojnie, brawo bił słabo i bez entuzjazmu, a już najmniej zachwycały go wygłupy karła i zielonego fraka w antraktach pomiędzy numerami. Podobnie było przy paradzie słoni, przy połykaczu ognia, akrobatach z obręczami, psiej koszykówce, występach na trapezie i drugim pokazie magika, który tym razem wyczarował z powietrza najprzeróżniejsze przedmioty - szklankę z mlekiem, piszczący balonik, ogromny bukiet kwiatów, gołębie, królika, a z cylindra wyłuskiwał butelkę szampana i dwa kieliszki, by na zakończenie otworzyć trunek i poczęstować nim asystentkę na oczach zachwyconej publiczności, śledzącej lot korka przemienionego niespodziewanie w gołębia. Weiser ani razu się nie poruszył, podczas