W drzwiach uchylonych Gerta. Patrzy jak wtenczas w Gasthauzie. <br>- Bałam się, że może pan profesor chory... Ksiądz proboszcz czeka. Jeszcze na dłonie wody kolońskiej. Jeszcze włosy przygładzić. Schodził, czując pod stopami stopień za stopniem. <br>Proboszczowi na pewno udał się dzień, bo twarz miał zadowoloną, tyle że oczy, szare i przygaszone, wydały się dziś Hansowi mniej ruchliwe niż zazwyczaj. "Zaduma? Znużenie?" <br>- Proszę, docencie, niech pan siada... Coraz trudniej pana oderwać od map sztabowych i planów... Ja to rozumiem. Nasza nauczycielka jest dumna, że zechciał pan zajść do jej kaplicy... Pana pewnie to nie bawi, cóż, historyk... a pieśni wielkopostne umilkły wraz z dzieciństwem